
Zamieszczone w tym wpisie zdjęcie jest ostatnim zdjęciem mojej działki z przed powodzi. Dokładnie jest to 23 maj 2010. Moment przygotowywania się do nadejścia wielkiej fali. Zwierzęta już ewakuowane, a woda na działce podtapia dopiero najniższe tereny i to minimalnie. Później poszło już piorunem. Moi sąsiedzi: Bożena, Marysia, Lechu (na zdjęciu), Piotr i drugi Piotr oraz cała gromada dzieci i młodzieży. Wszyscy oni sami zaoferowali nam swoją pomoc przy stawianiu wału z worków. Miało to zabezpieczyć przejście pomiędzy naszymi dwoma budynkami. Wcześniej, od kilku dni, angażowaliśmy się w przygotowywanie worków z piaskiem dla umocnienia wałów, w razie potrzeby. Ludzie chcieli mieć świadomość, że nie czekają biernie na rozwój wypadków, tylko czynnie minimalizują ewentualne straty. Ale, co dziwne, głównie angażowały się kobiety, dzieci, młodzież i tylko garstka mężczyzn. Reszta panów, ze stoickim spokojem, zbierała się pod sklepem i nad niejednym piwem, a może i nie tylko, słuchała: Jaka fala? Jaka woda? Jaka powódź? Bzdury! Nie będzie wielkiej wody! Nie siejcie paniki! Dziwne. Skąd ta pewność? Skąd ta wiedza? Wały podziurawione przez bobry. Jak ser szwajcarski. Jeżeli nawet ktoś to wcześniej zgłaszał odpowiednim służbom, to bezskutecznie. Dopiero na dwa dni przed falą, na moją interwencję i Bożeny, ZGK przy pomocy mieszkańców, próbuje to zarzucić worami. Ot tyle, że nie widać jam, ale... Czytaj więcej→