Wpisy oznaczone tagiem "ogród"

ogrodowy-bilans-powodziowy

Niestety, ale powódź trwała u nas przeszło miesiąc. Tyle czasu nasza działka była pod wodą. Długo stojąca woda zniszczyła nam wiele drzew i krzewów. Wszystkie bzy i większość iglaków, także wiśnie, orzechy włoskie, leszczynę… Za to nasza winnica odżyła! Te winorośle, które stały ponad wodą po prostu wypiękniały. Winogrona mają dużo i wcale ładne. Liście soczyście zielone i gęste, a pędy bujne. Wygląda na to, że winorośl nareszcie napiła się do syta. No tak, prawie miesiąc stała w wodzie. Odmiany późniejsze, które nie zdążyły  wypuścić przed powodzią dosyć wysokich pędów niestety, ale przepadły. Chociaż jeszcze nie do końca tracę nadzieję. Przecież dopiero niedawno na nowo zaczęła zielenić się morwa, która całkowicie była pod wodą. Kamy wypuściły pierwsze liście i mieczyki nieśmiało wyglądają z ziemi… Ciągle jeszcze jest nadzieja. Najlepiej przetrwały aronie, nawet te młodziuśkie.  Pomimo, że były zalane prawie do połowy, to zaowocowały i właśnie wczoraj robiłam sok z aronii. Śliwy węgierki też sobie poradziły, chociaż niektóre odrastają, aż od poziomu ziemi i tak samo juki. Ogród warzywny całkowicie popłynął, ale na nowo wysiałam ogórki, buraczki, marchewkę, fasolkę szparagową, sałatę, kalarepki. Posadziłam do gruntu ocalałe sadzonki pomidorów, które przetrwały powódź na parapecie okna. W lesie, podczas spaceru z psami, znalazłam samosiejki... Czytaj więcej→

LiniSemen 22 sierpnia 2010 Krzyki i szepty
wiosna-cieplejszy-wieje-wiatr

Stało się! Jest wiosna. Na dworze robi się zielono, z dnia na dzień coraz bardziej. Pąki na drzewach nabrzmiewają, na niektórych krzewach już są małe listunie. Cudoo! A będzie coraz cudniej. Pierwsze kwiatki już kwitną, a za nimi cała masa innych szykuje się do parady. Trawa się zieleni i perz się zieleni. No właśnie!  Już kilka dni nieźle się gimnastykuję przy odperzaniu  moich rabatek, a jeszcze ich tyle przede mną. Zawsze wiosną mam wrażenie, że  nie zdążę tego wszystkiego obrobić z zielska i perzu. Zanim skończę w jednym miejscu, to w innych już znowu zielsko porośnie. Tak to na wiosnę wszystko “bucha” gwałtownie, a już zwłaszcza chwasty. Później, latem wegetacja spowalnia, wiele zielska już nie sieje się tylko czeka do przyszłego roku. Niestety, ale perz rośnie cały rok. Tej zimy, to i chyba rósł pod ta kołderką ze śniegu. Kurde, jakie dorodne kłącza udaje mi się wyciagać z ziemi! Jak powrozy! Do tego od dwóch lat moją działkę opanowało jakieś żółto kwitnące zielsko. Liście okrągłe przy samej ziemi, a później dostaje kwiatostan- pojedynczy  żółty kwiatek na wysokiej twardej, bezlistnej łodydze. Na początku nawet fajnie wyglądały te kwiatki na zielonym tle traw. Teraz tyle tego się nasiało, że miejscami nic innego już nie rośnie. I nic dziwnego. Ta roślinka ma korzenie długości 25-30 cm! Żadna susza jej nie straszna, a do tego sieje się jak szalona. Chyba muszę potraktować... Czytaj więcej→

LiniSemen 25 marca 2010 Krzyki i szepty
komu-lato-komu-jesien

Co się dzieje z tym czasem? Ledwo dzień się zacznie, a już się kończy. Dopiero co była niedziela i znowu jest! Od rana do wieczora pracuję na działce. Robię sobie tylko krótkie przerwy na kawę i na przygotowanie posiłków. I moja mama też cały dzień pracuje. A pracy tak i tak ogrom. Według niepisanej umowy, mama zajmuje się ogródkiem- warzywami. Moje są kwiaty, drzewa, winnica, sad i trawniki. Ledwo skończę w jednym końcu działki, a już w innym muszę zaczynać. Wszystko jest co prawda wyplewione, poprzycinane, pokoszone, ale ile to wymaga pracy to tylko ja sama wiem. Każdy dzień kończę przyjemnie zmęczona. Późnym wieczorem zaczynam już myśleć co muszę jutro zrobić, a rano budzę się radosna, że mam co robić. Moja mama też szaleje na całego! U niej w ogródku lato jeszcze w pełni. Pomidory i ogórki okryte żółtymi kwiatkami, a to już połowa września. Ludzie dziwią się, że tak późno. No cóż. W czerwcu stan Odry przekroczył o metr poziom alarmowy i właśnie w ogródku wybiła woda gruntowa. Niedługo stała i tylko do wysokości kilku centymetrów, ale później przyszły jeszcze deszcze i grunt był tak nasączony jak bagno. Większość upraw zniszczył nadmiar wilgoci. Tak to już jest, jak nie susza, to… Ze stu krzaków pomidorów zostało tylko kilka. Uratowały nas samosiejki pomidorów koktajlowych. Nasiało się tego dziesiątki na miejscu, gdzie w zeszłym roku stała woliera. Ich nasiona potrafią przetrwać... Czytaj więcej→

LiniSemen 13 września 2009 Krzyki i szepty
coraz-wiecej-coraz-ladniej

I znowu mamy piękną, jesienną pogodę. Wiatr ustał. Deszcz popadał na tyle solidnie, że ziemia dosyć głęboko mokra i aż prosi się o sadzenie drzewek i kwiatów. Jestem w swoim żywiole. Przesadziłam kilka krzaków leszczyny i krzew jaśminu. Jaśmin jeszcze bardzo młodziutki, bo dopiero zeszłej wiosny dostałam od Janka jedną gałązkę do posadzenia. Leszczyna jest już starsza. Krzaki urosły takie duże, że musiałam prosić męża o pomoc przy wykopywaniu. Przy okazji, rozdzieliłam je na mniejsze i zamiast trzech mam sześć krzewów leszczyny. Znalazłam dla nich lepsze miejsce. Ja już tak mam, że latam z tymi roślinami z miejsca na miejsce. Rozsadziłam juki. Wyszło mi ich tak dużo, że nasadziłam je przy ścieżce do gospodarczego i jeszcze starczyło na dróżkę do wybiegu capka. Razem coś około dwudziestu sztuk. Do juk dodałam aronie, ale poprowadzę je w kształcie drzewek ( na pniu), a nie jako krzaki. Tak to sobie wymyśliłam:  dołem wiecznie zielone juki, a nad nimi latem żywo zielone liście aroni, a później grona ciemnych jagód. Aronie też są już z moich krzewów. Wczoraj, ze spaceru nad Odrę, przyniosłam kilka malutkich jarzębin i sosenek samosiejek. Dosadzam po kilka każdej jesieni. Dzisiaj, sąsiadka dała mi do posadzenia dwie malutkie śliweczki. Będą pyszne. Wiem, bo dostałam też owoce do zjedzenia, z takiej samej, ale starej już śliwy. Zabrałam się też za wysadzanie do gruntu winorośli. Robi mi... Czytaj więcej→

LiniSemen 8 września 2009 Krzyki i szepty
w-czym-tkwi-haczyk

Mija już drugie lato jak każdy dzień, od rana do wieczora, spędzam na wsi. Codziennie przejeżdżam dziesięć kilometrów na rowerze, żeby uprawiać ogródek i doglądać nasze zwierzaki. Mamy już kozy, capy i kury, a domu jeszcze nie widać. Żałuję zmarnowanych lat, które przeżyłam w mieście, w blokowisku, bombardowana w dzień i w nocy kakofonią dźwięków generowanych przez otaczających mnie zewsząd sąsiadów. Z okna mogłam podziwiać tylko następny blok, i następny, i następny… z dumnie powiewającymi na balkonach chorągiewkami suszącego się prania. Zieleń, w najbliższym sąsiedztwie, to było rachityczne drzewko koło trzepaka i kontenerów na śmieci. Na skrawku nieba, nad podwórkiem, słońce pokazywało się na krótko, tylko w godzinach południowych. Już to, że mam kawałek własnej ziemi jest dla mnie, człowieka z miasta, z blokowiska, czymś niezwykłym. - Nie wspólne, czyli niczyje, tylko moje, nasze! Często tak sobie myślę. I to jest bardzo radosna myśl. I taka twórcza. Teraz i ja, która wcześniej nie rozumiałam miłości mojej babci i mamy do pracy w ogródku, oszalałam na tym tle! Sama nie spodziewałam się, że będzie mi to dawało taką frajdę! Wiem, że nasza decyzja przeprowadzki na wieś i pracy na roli wzbudziła sporą sensację w rodzinie i wśród znajomych. Większość z nich uznała: - Koniec świata się zbliża, jeżeli taka pańcia z miasta, z biura, chce uwalać sobie paluszki ziemią! Co... Czytaj więcej→

LiniSemen 8 września 2005 Krzyki i szepty

Wieś Stany k. Nowej Soli | Sklep z rękodziełem, papierowąwikliną, ekowyrobami