Wpisy oznaczone tagiem "Muszelka"

muszelka-ma-dwa-sliczne-capki

Zaraz minie dwa tygodnie jak nasza Muszelka została mamą, a ja jeszcze nie miałam chwili czasu, żeby coś o tym napisać. Cały dzień uwijam się po działce, a wieczorem już nic nie mogę z siebie wykrzesać. Dzisiaj jest jednak dzień deszczowy, a więc dla mnie relaksowy. Mam wolne od prac ogrodowych. Muszelka została dumną mamą dwóch capków! Jeden ma na łebku biała łatkę, coś jak biały berecik, a drugi jest rozkosznie malutki i taki “maskotkowy”. Urodziły się 5 maja. Oj! Naczekaliśmy się na nie. Nawet zaczęliśmy martwić się czy coś z tą Muszelką i jej ciążą jest nie tak? Według naszej pamięci powinna urodzić krótko po Tuptusi, a tu przeszło miesiąc różnicy. Nauczka na przyszłość, żeby pamięci nie ufać, tylko na bieżąco zapisywać istotne daty. Tym razem maluchy przyszły na świat nocą. Rano mąż poszedł karmić kozy i zastał niespodziankę- dwa nowe maleństwa już wylizane, czyściusieńkie i drzemiące w kąciku. Nie przy mamie, tylko osobno. I tak jest cały czas. Muszelka nie jest taką nadtroskliwą matką jak Tuptusia. Zostawia swoje maluchy samopas. Reaguje dopiero jak zaczynają niespokojnie meczeć. Woli trzymać się od nich z daleka. Daje im dużo luzu. Nie ma między nimi tego ciągłego meczenia- tłumaczenia, które prowadzi Tuptusia ze swoim potomstwem nawet do dzisiaj. I z karmieniem też mamy z Muszelką problem. Od pierwszej  jej ciąży ma ona nierówne wymiona. I to bardzo. Jedno osiąga... Czytaj więcej→

LiniSemen 18 maja 2010 Zwierzaki
tuptusia-zostaje-mama

Ledwo zdążyliśmy z tą kozią przeprowadzką! Wczoraj, wieczorkiem Tuptusia okociła się. Mamy o dwie śliczne, malusieńkie kózki więcej! Okociła się całkowicie samodzielnie, nic jej nie musieliśmy pomagać. Jak sobie wspomnę na kłopoty jakie mieliśmy z Nutką i z Cypisem, to wierzyć mi się nie chce, że tak bezproblemowo może przebiegać kozi poród. Nie zabeczała nawet głośniej i wszystko nie trwało dłużej niż jakąś godzinę. Tyle czasu mogło minąć pomiędzy moją wizytą na kozim wybiegu, a tym jak mój mąż wrócił z pracy i poszedł z chlebusiem do kóz. Tuptusia tylko co musiała się okocić, bo jeszcze nawet nie zdążyła maluszki wylizać. Urodziła je na dworze, koło stajenki. Mąż przeniósł kózki do środka, a ona zaraz pobiegła za nimi. I jak zaczęła je czyścić! Lizała miejsce przy miejscu, na zmianę raz jednego malucha, a zaraz drugiego. Cały czas coś do nich pomekiwała, a one odpowiadały jej od czasu do czasu cieniusieńkimi głosikami, jakby kociaki miauczały. Nie minęła nawet godzina i kózki zaczęły stawać na nogi. Wyglądało to troszeczkę nieporadnie, kiwały się tak jakby miały upaść, jednak nie! Dzielnie stały na czterech kopytkach. Mama w tym czasie kończyła ich toaletę. A one zaczęły szukać cycuszków z mlekiem. Bezbłędnie kierowały się w stronę wymion, ale Tuptusia nie pozwalała im jeszcze doić się. Minęło następne pół godziny i mama uznała, że pora na pierwsze karmienie.... Czytaj więcej→

LiniSemen 26 marca 2010 Zwierzaki
uparty-jak-cap

Pół roku już mija jak Szafir został sam, a my ciągle nie możemy dać sobie z nim radę. Najpierw, dwa tygodnie po śmierci Ruda, w ogóle nie meczał, nie wychodził ze stajenki i większość dnia leżał ze smutnym wyrazem pyska. Baliśmy się czy i on nie jest chory. Szczęśliwie okazało się, że nie. Jadł mniej niż zawsze, ale jadł. Doszliśmy do wniosku, że on tak przeżywa brak Ruda, z którym był całe swoje życie. Dni mijały, a Szafir był cichutki jak trusia. Jak już wyszedł ze stajenki to podchodził do furtki i tak jakby za kimś wyglądał. Nie chodziło o to, żeby mu przynieść chlebek. Nawet i ten jego przysmak jadł bez dawnego apetytu, ot z grzeczności. Po dwóch tygodniach zaczął meczeć.Stawał na pieńkach i meczał głośno jedną serię MEEE, a potem nadsłuchiwał. I znowu. I znowu. I znowu. Mogło to trwać godzin wiele. Robił krótkie przerwy na jedzenie i od nowa. Nasze kozy kompletnie go ignorowały. Zresztą u nich, od śmierci Cypisa, tez było cicho. Szafirowi odpowiedział w końcu capek sąsiada, zresztą jego potomek. A może Ruda? Trudno ustalić bo jeden i drugi mieli gody z Balbiną, matką capka. Teraz mieliśmy już duet. Z jednej strony nawoływał Szafir, a z drugiej capek. Przyszedł okres rui. Meczenie Szafira jeszcze nabrało siły. W różnym czasie dołączały się poszczególne kozy, zależnie od tego która była w rui, i już był niezły chórek. Pierwsza na gody do Szafira przyszła Balbina. Nawet jej... Czytaj więcej→

LiniSemen 10 stycznia 2010 Zwierzaki
choc-wiecej-nas-to-jednak-mniej

Stadko naszych kóz żyło sobie razem, w zgodzie i miłości. Razem jadły, razem spały. Teraz już wiemy, że nic w tym dziwnego, że bardzo wcześnie postarały się o młode. Nasze capki miały zaledwie siedem miesięcy, gdy zapłodniły wszystkie trzy kozy. Cypisa też. Wcale nie chcieliśmy wtedy rozmnażać kóz, bo Nutka i Muszelka były jeszcze za młode, a Cypis z kolei już za stary. Zostaliśmy jednak postawieni przed faktem dokonanym. Pierwsza urodziła Muszelka. W środku dnia, nie wiedzieć kiedy, wydała na świat jedną śliczną kózkę. Zostawiła ją samą w obórce i dalej chodziła ze stadem po podwórku. Dopiero mąż, gdy przyjechał karmić kozy, zauważył że Muszla jest jakaś inna. Szczuplejsza. I odnalazł maluszkę. Leżała sama na sianku w rogu obórki i żałośnie, cichutko meczała. Już była głodna. Mąż ją wytarł do sucha i przyprowadził Muszelkę, trochę na siłę, bo ona wcale nie interesowała się potomkiem. Wymagało trochę czasu zanim Muszelka pozwoliła córeczce napić się mleka z wymion. Już baliśmy się, że będziemy musieli karmić maleństwo butelką. Na szczęście nie. W Matce w końcu rozbudził się instynkt macierzyński i naprawdę troskliwie opiekowała się Tuptusią. Skąd takie imię? Piotr ją tak nazwał, bo od pierwszych dni życia biegała, skakała i pchała się wszędzie tam, gdzie jej nie było wolno. Ulubioną zabawą kózki i jej  opiekunów było wskakiwanie im na kolana, a potem już... Czytaj więcej→

LiniSemen 6 kwietnia 2005 Zwierzaki
siostry-dwie

Nasze kózki, Muszelka i Nutka, to chociaż siostry, ale charaktery całkowicie odmienne. Muszelka jest jak zabawka przytulanka. Od czasu gdy odzyskała mamę, przestała się nas bać.  Sama podchodzi do nas i trącając kopytkiem po nogach, albo trykając lekko łebkiem, prosi o głaskanie. To taka nasza żywa kozia terapia na smutki. Zawsze i wciąż chętna do pieszczot. Cierpliwie znosi nasze głaskanie i przytulanie. Ciągle trzyma się blisko Cypisa. Razem z nią je i śpi. Nie psoci i tylko czasami daje się namówić Nutce na trykanki. Jak to wygląda? Kózki stają naprzeciwko siebie. Jednocześnie wspinają się na tylne nogi i opadają na przednie z całej siły zderzając się rogami. Aż słychać  wyraźny trzask. Powtarzają to kilka razy i rozchodzą się odpocząć. Krzywdy sobie nie robią, ale na pewno  w łebkach im od tego huczy. Druga z sióstr, Nutka aż do tragicznej śmierci, została dzika i nieufna. Każda próba zbliżenia się do niej kończyła się jej ucieczką. Podchodziła tylko wtedy, gdy dawaliśmy jej z ręki suchy chlebek. Chwytała w pyszczek kromkę i uciekała jak najdalej. Pomimo, że taka tchórzliwa, jednak to ona zawsze znalazła sposób żeby coś spsocić! Notorycznie kradła kurom i kaczkom jedzenie nic nie robiąc sobie z naszych sposobów zabezpieczania karmideł. Intuicyjnie chyba wyczuwała niedomknięte wrota w stodole, gdyż zawsze w takim przypadku dostawała się do środka i plądrowała w zbożu. Często, gdy... Czytaj więcej→

LiniSemen 15 marca 2005 Zwierzaki

Wieś Stany k. Nowej Soli | Sklep z rękodziełem, papierowąwikliną, ekowyrobami