Wpisy oznaczone tagiem "przeszczep szpiku"

panie-owsiak-larum-graja

I znowu zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Osiemnasty raz. To jest już ładny kawałek historii. W styczniu, w dniach gdy orkiestra gra, każdy może poczuć się filantropem.  I tak się czujemy. Nie żałujemy złotóweczek!  Chętnie je wrzucamy do skarbonek i dumnie spacerujemy oklejeni czerwonymi serduszkami. I to jest piękne! W materialistycznych czasach mamy potrzebę dzielenia się z innymi. Piękne jest też to, że  przez osiemnaście lat, ciągle ta sama osoba, jest sercem i twarzą całego tego przedsięwzięcia. I co ważniejsze, osobie tej, my Polacy ufamy i ją szanujemy. Mówię o panu Jurku Owsiaku. A tak wielu, w tym czasie, tak bardzo nas rozczarowało! On wręcz przeciwnie. Z roku na rok  zwiększa pulę swoich sympatyków. Co ważne! Przez wszystkie te lata ma świetny kontakt z młodymi. Zawsze, chętnie i bezinteresownie, młodzi ludzie stają u jego boku i urealniają jego pomysły. Nastąpiła już wymiana pokoleniowa, a on ciągle jest wzorem dla młodych.  Jest dla nich autorytetem. Może ich do wielu dobrych rzeczy namówić i w dobrą stronę poprowadzić. A dlaczego? Bo nie moralizuje i poucza, tylko daje pozytywny przykład swoim życiem i swoimi działaniami. Młodzież to docenia.  Takie są moje odczucia, zresztą już od dawna. Czemu o tym piszę? Przeglądając pewne papiery, trafiłam na pismo z Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jest to odpowiedź na nasze pismo, wysłane do nich. I wróciła pamięć... Czytaj więcej→

LiniSemen 16 stycznia 2010 Krzyki i szepty
egzamin-z-dojrzalosci

Zanim jeszcze ich poznałam doszły do mnie szepty: …siedemnastolatek…ona niewiele więcej…gówniarze…bez ślubu…półroczne dziecko. Słychać w nich było zgorszenie i nieżyczliwość. Wzbudziło to moją ciekawość i chęć poznania ich. Z nią mijałam się czasami na korytarzu i poza tym, że była młodziutka i bardzo ładna to niewiele mogę o niej powiedzieć. Nie zamieniłyśmy ze sobą więcej niż dziesięć słów. Jednak z zaobserwowanych sytuacji wiem, że była matką troskliwą i opiekuńczą. Jego poznałam bliżej. Pierwszy raz zobaczyłam go w kąciku jadalnym wyznaczonym dla rodziców. W pierwszej chwili nie domyśliłam się, że to on. Włosy wygolone, tatuaż na ręce – wyglądał na ponad dwudziestkę. To on zaczął ze mną rozmowę. Zapytał o to ile lat ma moje dziecko. Bardzo się zdziwił, że jest starsze od niego. Krótko opowiedziałam mu, dlaczego ciągle jeszcze jest pacjentem tej kliniki dziecięcej. Zrozumiał. Pogadaliśmy o przebiegu choroby naszych dzieci. Opowiedział mi, że właściwie nie chciał wyrazić zgody na przeszczep, ale matka jego dziewczyny bardzo nalegała, widząc w tym jedyny ratunek dla wnuczka. Rozmowa nie trwała długo, tyle że zdążył zjeść szybki posiłek. Przeprosił i wrócił na salę do synka. Potem wiele razy mieliśmy okazję prowadzić takie krótkie rozmowy. Raportowaliśmy sobie stan naszych chorych, pocieszaliśmy się, że wszystko będzie dobrze. I on i ona... Czytaj więcej→

LiniSemen 24 kwietnia 2009 Krzyki i szepty
plan-awaryjny

Wcześniej miałam silne przeświadczenie, że moim życiem kieruję ja sama. Praca, dom, przyszłość dziecka- wszystko poukładane na wiele lat do przodu. Ambitnie i bez taryfy ulgowej realizowałam życiowe plany, mobilizując do działania siebie i rodzinę. Nie brałam pod uwagę jakiejkolwiek korekty moich celów życiowych. Materialnie- bardzo dobrze, emocjonalnie- komfortowo, bo bez poważnych problemów. Żyć nie umierać. Co dziwne, taka jest moja ocena tamtych dni, ale… z perspektywy dnia dzisiejszego. Wtedy jednak wiecznie zamartwiałam się duperelami i dążyłam do dupereli. Do czasu. Choroba w rodzinie i wszystkie plany przestają się liczyć. Żyję dniem dzisiejszym bojąc się jutra. Każdy dzień celebruję jak świąteczny tym bardziej, że ciągle wisi nad nami choroba i widmo śmierci. Mija lat kilka i pozwalam sobie na optymizm. Znowu chcę kreować swoją przyszłość. Teraz nie zależy mi już na dobrach materialnych. Otaczam się zwierzętami i przyrodą. Wyciszam. Łagodnieję. I znowu wszystko się powtarza. Tym razem nie wystarczą tabletki. Zabieg przeszczepienia szpiku. Jeszcze wierzę, że mogę dalej mieć wpływ na życie bliskich. Czytam o nowych metodach leczenia, o nowych lekarstwach, o naukowcach pracujących nad … . Takie piękne czasy! Tyle i tak szybko się zmienia. Ale dla mojego chorego zbyt wolno. Decyzja. Musicie podjąć decyzję. On musi podjąć decyzję, jest już dorosły. Lekarze mówią: To musi się stać... Czytaj więcej→

LiniSemen 22 kwietnia 2009 Krzyki i szepty
dzien-przed-przeszczepem

Na dworze mroźna zima. I śnieżna. Miasto, zasypane śniegiem, walczy o utrzymanie drożności chociaż na głównych arteriach. Wszystko, co mniej ważne tonie w śniegu. Zwłaszcza chodniki. Pieszych mało. Pogoda skutecznie zniechęca do wychodzenia z domu.  Nie próbuję nawet szukać jakiegoś przystanku autobusowego. Nie wiem gdzie są. Zresztą, nazwy ulic, z wykazu ich tras, nic by mi nie powiedziały. Nie jestem stąd. Wiem dokąd zmierzam. Widać ją z daleka. Do Katedry. Chcę podziękować za to co dotychczas. I prosić na przyszłość. Klęczę w “mojej” ławce. Tutaj, w czerwcu,  znalazłam karteczkę z Nowenną do św. Judy Tadeusza w zupełnie beznadziejnych przypadkach. Jakże na czasie! Ja, nie wierząca w takie łańcuszki, przez dziewięć dni, roznosiłam karteczki po kościołach. Intencja oczywista. Za wyzdrowienie mojego syna. Wyszedł z kryzy. Klęczę w ławce i chłonę całą sobą tą atmosferę spokoju, zawierzenia i ukojenia. Potrzebuję tego. Muszę poczuć, że nie jestem z tym sama. Dookoła modlą się inni ludzie. Po cichutku toczą swoje rozmowy z Bogiem. Moje usta poruszają się w rytm Ojcze nasz. Później zaczynam modlić się  swoimi słowami. Dziękuję ci Boże że zawsze otaczasz mojego syna swoją miłością i opieką, że zawsze jesteś przy nim, że dałeś mu tak wiele: mądrość, dobroć, urodę, czułe serce, że tak wielu go kocha, że dla tak wielu jest ważny, że wspierasz go w chorobie oszczędzając... Czytaj więcej→

LiniSemen 18 lutego 2009 Krzyki i szepty

Wieś Stany k. Nowej Soli | Sklep z rękodziełem, papierowąwikliną, ekowyrobami