wypatrywanie-wiosny

Od kilku dni w dzień, na dworze,  jest już ciepło. Nie tak, żeby zaraz były upały! Na to jeszcze długo przyjdzie nam poczekać. Teraz, na słoneczku, termometr pokazuje +2, +3 stopnie. Ciepluteńko! O dwadzieścia stopni cieplej niż w najmroźniejsze dni.  Jak się takie porównanie zrobi, to ciepło? Ciepło! Nie ma więc co wybrzydzać, że tylko leciutko na plusie. Będzie więcej! Przed nami wiosna i lato! Ale powolutku. Cieszmy się tym co mamy dzisiaj. Rok ma 12 miesięcy, a nie tylko lipiec i sierpień. Osobiście widzę kilka powodów do radości. Wiążą się one z nadchodzącą wiosną, a odchodzącą zimą. Bo tak jest i nikt tego nie zatrzyma, nawet jak bardzo by chciał. Po pierwsze: słoneczko, powolutku(!), wytapia śnieg i może nie będzie tego złego, co mogłoby być przy raptownej odwilży. Słowa owego nawet nie wymawiam, żeby nie wykrakać. Na razie nie jest źle, ziemia wodę chłonie… Po drugie: już czas w sad! Trzeba wapnem pomalować pnie drzewek owocowych, żeby ustrzec je przed zbytnim nagrzewaniem. Jeżeli się tego nie zrobi, to pobudzone ciepłem soki zamarzną nocą i rozsadzą korę. Na razie, do wielu moich drzewek, nie mam jeszcze dojścia, ciągle jeszcze są zasypane śniegiem, ale już za dni kilka… Po trzecie: na dworze skończyła się ta martwa cisza, jaka panowała podczas mrozów. Od kilku dni słyszę wiosennie świergocące wróble. Całą gromadką obsiadają moją wierzbę mandżurską i bujają się... Czytaj więcej→

LiniSemen On 6 lutego 2010
most-w-stanach

Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Co to będzie? No właśnie.  CO? Co dalej z mostem kolejowym w Stanach? Jeszcze stoi. Z dnia na dzień staje się lżejszy, ale stoi! A lżejszy, bo to rdza go zjada,  to złomiarze po cichutku robią swoje. Teraz zima to może nic nie robią? Jak oni nic nie robią, to może władze coś robią? No, żeby tak już wiosną, albo latem ludziska mogli z mostu korzystać. Właściwie nie chodzi o sam most. On ma tylko 642 metry długości(lub 800m, wg innego źródła), ale te kilkaset metrów jest bezcennych, bo spina dwa brzegi Odry. I dopóki stoi, to już mamy nie metry, ale kilometry trasy! Pięknej! Urokliwej! Widokowej trasy! Może ktoś powiedzieć: Ee tam, ale atrakcja! Ani w górach, ani nad morzem… Czy tylko dlatego jest mniej urokliwa? Zapewniam, że  nie. Okolica nasza nizinna, ale przecież  nie jak stół płaska i goła! Co kawałek coś urzeka, zaciekawia. I skłania do bliższego kontaktu z przyrodą. Bo gdyby tak, na nasypie kolejowym zrobić piękny szlak rowerowy? To wtedy, mieszczuchy siadają na rowery i ruszają przed siebie. Droga wygodna, tylko dla nich. Nie trzeba wąchać spalin. Jadą sobie swoim tempem i rozglądają się dookoła. Może na grzyby do lasy? Proszę bardzo. Może do pasieki po miód? Też można. Może do gospodarza po jaja i inną żywność? W sumie po drodze. A jakaś karczma z dobrym jedzeniem? Jest i to niejedna. A zwierzaki? Jakieś mini zoo, albo stadnina? Do wyboru. Marzenia. Nawet... Czytaj więcej→

LiniSemen On 1 lutego 2010
sniezny-kot-w-butach

Uf. Trochę się napracowałam. Dobrze, że miałam pomocnicę. Dominika jest u babci na feriach zimowych. U babci i cioci, bo to jest maja bratanica. Mamy z nią fajnie. Na skrzypkach nam pogra. Miała ćwiczyć całe ferie, codziennie po dwie godziny. Ćwiczyła, a w niektóre dni nawet cztery godziny. Dlaczego? Może akustyka u nas dobra? Na dworze śnieg. Śniegu pełno. Tylko, że wcześniejsze dni, albo nie lepił się, bo zmrożony, albo taki był mróz, że nie sposób wytrzymać na dworze. Dzisiaj warunki idealne. Napadało trochę świeżego śniegu, mrozu niet, ot tylko lepić bałwana! Taki miałyśmy zamiar. Pierwszą kule doturlałam na miejsce z pomocą męża. Postawiliśmy ją i wyraźnie widzę, że to nie bałwan tylko kot w butach siedzi w tym śniegu zaklęty. - Dominika robimy kota w butach. - Kota? A będziemy umiały? - Jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy! Po dwóch i pół godzinie już wiedziałyśmy: - Umiemy! Hip hip hura! Kot przysiadł sobie na pieńku, też ze śniegu. Popija jakiś kwas chlebowy z bukłaczka. Szabelkę ma przy boku. Piękne wąsy i kapelusz z piórkami. A, i to co nie widać na tym zdjęciu- piękny ogon. Piękny! Dzieło Dominiki. Muszę jeszcze wyjaśnić sprawę piór. Na oko widać, że te piórka nie takie jak powinny być. Bajkowy kot miał przy kapeluszu długie, piękne pióra. Ziemię nimi zamiatał przed osobami, którym się kłaniał. Ja, dla mojego, też takie sobie piórka wymarzyłam. Nawet wiedziałam... Czytaj więcej→

LiniSemen On 30 stycznia 2010
stany-sniegiem-zasypalo

Oj, nasypało w tym roku tego białego zawalidrogi! Nasypało niemało! Myślę, że nawet dzieciom zbrzydło już to białe szaleństwo, tym bardziej, że na dworze mróz! W nocy powyżej dwudziestu stopni mrozu, a w dzień tyćkę mniej.  W takie dni najlepiej podziwiać świat z okna. Kto nie musi niech nie wychodzi. Ja w zasadzie nie muszę. Siedzę w ciepełku i coś tam stukam na klawiaturce. Nawet Strzałka wybiera miejsce przy kominku. Ani myśli za panem po działce biegać. Bo pan, niestety musi.  Na ten mróz i poniewierkę. Zwierzęta trzeba nakarmić. Zapasy z piwnicy Piotra przynieść. Śnieg ze ścieżek odgarnąć. Do sklepu się wyprawić. Tak. Dzisiaj już nie, ale kilka dni temu, wiejska droga była kompletnie nieprzejezdna. Wyglądało to tak, jakby zapomniano o Stanach w tegorocznych planach odśnieżania.  Mieszkańcy wioski sami próbowali ratować sytuację i ciągali za traktorami jakieś własne ustrojstwa. Chwała im za to. W ten sposób, ci co naprawdę koniecznie musieli dostać się do miasta,  mieli jakąś szansę wydostać się na drogę powiatową. Z tym odśnieżaniem to dziwna sprawa. Końcem zeszłego roku, gdy śniegu też niemało napadała, to odśnieżano drogę przez Stany, czyli gminną. Zapomniano o tej powiatowej. Początkiem tego roku odśnieżano powiatową, a zapomniano o gminnej. Widać wyraźnie, że coś nie styka na stykach. Mieszkańcom wioski to, tak i tak śnieg w oczy, a lód pod koła! Ale to twardzi ludzie, nie... Czytaj więcej→

LiniSemen On 25 stycznia 2010
panie-owsiak-larum-graja

I znowu zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Osiemnasty raz. To jest już ładny kawałek historii. W styczniu, w dniach gdy orkiestra gra, każdy może poczuć się filantropem.  I tak się czujemy. Nie żałujemy złotóweczek!  Chętnie je wrzucamy do skarbonek i dumnie spacerujemy oklejeni czerwonymi serduszkami. I to jest piękne! W materialistycznych czasach mamy potrzebę dzielenia się z innymi. Piękne jest też to, że  przez osiemnaście lat, ciągle ta sama osoba, jest sercem i twarzą całego tego przedsięwzięcia. I co ważniejsze, osobie tej, my Polacy ufamy i ją szanujemy. Mówię o panu Jurku Owsiaku. A tak wielu, w tym czasie, tak bardzo nas rozczarowało! On wręcz przeciwnie. Z roku na rok  zwiększa pulę swoich sympatyków. Co ważne! Przez wszystkie te lata ma świetny kontakt z młodymi. Zawsze, chętnie i bezinteresownie, młodzi ludzie stają u jego boku i urealniają jego pomysły. Nastąpiła już wymiana pokoleniowa, a on ciągle jest wzorem dla młodych.  Jest dla nich autorytetem. Może ich do wielu dobrych rzeczy namówić i w dobrą stronę poprowadzić. A dlaczego? Bo nie moralizuje i poucza, tylko daje pozytywny przykład swoim życiem i swoimi działaniami. Młodzież to docenia.  Takie są moje odczucia, zresztą już od dawna. Czemu o tym piszę? Przeglądając pewne papiery, trafiłam na pismo z Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jest to odpowiedź na nasze pismo, wysłane do nich. I wróciła pamięć... Czytaj więcej→

LiniSemen On 16 stycznia 2010
pochwalne-peany

Pora, żebym napisała coś o współtwórcy mojego blogu. O moim utalentowanym synu. Z pasji i wykształcenia informatyk. To jego zasługą jest, że wybrana przeze mnie gotowa wersja z WordPressa  wygląda tak jak wygląda. Ja wiedziałam, mniej więcej, czego chcę, a on wspaniale umiał przełożyć moje dosyć mętne wypowiedzi na konkretne linie kodów. Również, prawie wszystkie, zdjęcia zamieszczone na blogu są jego autorstwa. Wiem, że to właśnie dzięki nim mój blog zyskał duużo ciekawszy wygląd. Chyba większość z nas woli oglądać obrazki niż czytać. Nawet mój ukochany syn, na widok długości moich wpisów, aż jęknął: - Tyle tekstu. Mama, zaznacz co ważniejsze, bo rzadko kto będzie miał czas i chęć przeczytać całość. Ja jednak wierzę, że w narodzie ostały jeszcze niedobitki “czytaczy”. Dla tych najbardziej wygodnych/postępowych planuję coś/kiedyś w wersji czytanej. Ale to już później. Młody, utalentowany i ma kreatywny umysł. Jest autorem serwisu LigaMistrzow.com . Zaczął go tworzyć sześć lat temu jako kompletny samouk. I ciągle go modyfikuje dążąc do perfekcji. Od siebie też wymaga perfekcjonizmu. Sam docieka, rozwiązuje, tworzy. Obecnie zajął się tematyką serwisów społecznościowych. Razem ze swoją dziewczyną, Anią, mają za sobą wiele godzin dyskusji w tym temacie. Powstaje coś naprawdę fajnego. Teraz właśnie syn zaczyna słowo przemieniać w ciało. Cieszy mnie jego kreatywność... Czytaj więcej→

LiniSemen On 21 grudnia 2009
listopad-deszczem-placze

Niebo ciemne chmurami w opady brzemienne. Do ziemi mnie przygniata. Ja, Atlas, na ramionach dźwigam ciężar świata. Deszcz z łzami moimi się miesza. I smutki potęguje. I czuję… Ulewy i wichury resztę liści z drzew rwące, to smutki najgłębsze, dojmujące. Ból po stracie najbliższych. To szloch. I trwoga. I prośba do Boga: o wieczne odpoczywanie, o grzechów odpuszczenie, a dla mnie ukojenie. Deszcze jesienne nieustające, to smutki codzienne, powracające. To strach o najbliższych. Bez końca. Bez początku. I trwoga. I prośba do Boga: o losu polepszenie, o uzdrowienie, a dla mnie ukojenie. W chwilach, gdy słońce niebo złoci, nadzieja znów ożywa. Spokojniej wtedy. Przygasa trwoga. I ślę podziękowania do Boga: za ukojenie, za ocalenie, za życia nić… I choć znów zacznie mżyć. Nieważne. Chce się żyć! Nadejdzie w końcu wiosna. LiniSemen  Czytaj więcej→

LiniSemen On 22 listopada 2009
komu-lato-komu-jesien

Co się dzieje z tym czasem? Ledwo dzień się zacznie, a już się kończy. Dopiero co była niedziela i znowu jest! Od rana do wieczora pracuję na działce. Robię sobie tylko krótkie przerwy na kawę i na przygotowanie posiłków. I moja mama też cały dzień pracuje. A pracy tak i tak ogrom. Według niepisanej umowy, mama zajmuje się ogródkiem- warzywami. Moje są kwiaty, drzewa, winnica, sad i trawniki. Ledwo skończę w jednym końcu działki, a już w innym muszę zaczynać. Wszystko jest co prawda wyplewione, poprzycinane, pokoszone, ale ile to wymaga pracy to tylko ja sama wiem. Każdy dzień kończę przyjemnie zmęczona. Późnym wieczorem zaczynam już myśleć co muszę jutro zrobić, a rano budzę się radosna, że mam co robić. Moja mama też szaleje na całego! U niej w ogródku lato jeszcze w pełni. Pomidory i ogórki okryte żółtymi kwiatkami, a to już połowa września. Ludzie dziwią się, że tak późno. No cóż. W czerwcu stan Odry przekroczył o metr poziom alarmowy i właśnie w ogródku wybiła woda gruntowa. Niedługo stała i tylko do wysokości kilku centymetrów, ale później przyszły jeszcze deszcze i grunt był tak nasączony jak bagno. Większość upraw zniszczył nadmiar wilgoci. Tak to już jest, jak nie susza, to… Ze stu krzaków pomidorów zostało tylko kilka. Uratowały nas samosiejki pomidorów koktajlowych. Nasiało się tego dziesiątki na miejscu, gdzie w zeszłym roku stała woliera. Ich nasiona potrafią przetrwać... Czytaj więcej→

LiniSemen On 13 września 2009
coraz-wiecej-coraz-ladniej

I znowu mamy piękną, jesienną pogodę. Wiatr ustał. Deszcz popadał na tyle solidnie, że ziemia dosyć głęboko mokra i aż prosi się o sadzenie drzewek i kwiatów. Jestem w swoim żywiole. Przesadziłam kilka krzaków leszczyny i krzew jaśminu. Jaśmin jeszcze bardzo młodziutki, bo dopiero zeszłej wiosny dostałam od Janka jedną gałązkę do posadzenia. Leszczyna jest już starsza. Krzaki urosły takie duże, że musiałam prosić męża o pomoc przy wykopywaniu. Przy okazji, rozdzieliłam je na mniejsze i zamiast trzech mam sześć krzewów leszczyny. Znalazłam dla nich lepsze miejsce. Ja już tak mam, że latam z tymi roślinami z miejsca na miejsce. Rozsadziłam juki. Wyszło mi ich tak dużo, że nasadziłam je przy ścieżce do gospodarczego i jeszcze starczyło na dróżkę do wybiegu capka. Razem coś około dwudziestu sztuk. Do juk dodałam aronie, ale poprowadzę je w kształcie drzewek ( na pniu), a nie jako krzaki. Tak to sobie wymyśliłam:  dołem wiecznie zielone juki, a nad nimi latem żywo zielone liście aroni, a później grona ciemnych jagód. Aronie też są już z moich krzewów. Wczoraj, ze spaceru nad Odrę, przyniosłam kilka malutkich jarzębin i sosenek samosiejek. Dosadzam po kilka każdej jesieni. Dzisiaj, sąsiadka dała mi do posadzenia dwie malutkie śliweczki. Będą pyszne. Wiem, bo dostałam też owoce do zjedzenia, z takiej samej, ale starej już śliwy. Zabrałam się też za wysadzanie do gruntu winorośli. Robi mi... Czytaj więcej→

LiniSemen On 8 września 2009
wybory

Dzisiaj jest dzień wyborów do Europarlamentu. Od wielu dni bombardowano nas informacjami jak ważną sprawą jest, ażeby w tych wyborach uczestniczyć. Poszczególne partie zaprezentowały swoje spoty, mniej lub bardziej ubliżające przeciwnikom, wypełniając w ten sposób tak i tak beznadziejny program telewizyjny. Do całej akcji uświadamiania społeczeństwu o konieczności brania udziału w wyborach dołączył kto mógł! Dziennikarze, posłowie, Kościół, ludzie nauki… Wszyscy oni tłumaczą jakie to ważne jest, żebyśmy my, społeczeństwo poszli do urn. Jednocześnie, nie dalej jak trzy dni temu minęło dwadzieścia lat od pierwszych wolnych wyborów w naszym kraju. Obchody tej rocznicy jeszcze bardziej podzieliły polityków i poszczególne frakcje. Znowu była okazja obrzucić się błotem i zszargać to co powinno być nietykalne. Dla mnie osobiście jest to czas podsumowania. Co zyskałam, a co straciłam? Zyskałam prawo do uczestniczenia w demokratycznych wyborach, a to do sejmu, a to do europarlamentu, a to do władz lokalnych. Jednak przez te wszystkie lata sami politycy postarali się, żebym straciła całkowicie zaufanie do nich. I to do każdej z partii po kolei. Każda z nich mamiła mnie swoimi obietnicami wyborczymi, których nie realizowała po wygranych wyborach. W ten sposób dwadzieścia lat z mojego życia minęło, odeszło w cień, a we mnie urosło przekonanie, że w tym wszystkim chodzi tylko o władzę i pieniądze. Zyskałam... Czytaj więcej→

LiniSemen On 7 czerwca 2009

Wieś Stany k. Nowej Soli | Sklep z rękodziełem, papierowąwikliną, ekowyrobami