I co tu zrobić z tym Pagonem?
Dzisiaj znowu narozrabiał. Tym razem dużo poważniej. Zadusił kurę.
Od dwóch dni, znowu wypuszczam Pagona z wybiegu. Naprawdę jest mi go szkoda, że musi tam siedzieć taki samotny. Do tego Zyguś mu dokucza. Nauczył się, że przychodzi na naszą działkę, idzie pod wybieg Pagona i prowokuje go wiedząc, że może to robić bezkarnie.
Kiedyś, na początku, gdy Pagon tylko co nastał u nas, to oni byli przyjaciółmi. Te czasy już minęły. Teraz po prostu nie cierpią się nawzajem. Zdarzyło się dwa razy, że Zyga przyszedł na działkę jak Pagon był na wolności. Ledwo udało mi się ich rozgonić! I to trzonkiem od haczki. Jeden i drugi nie chciał za żadne skarby ustąpić! A atmosferę podgrzewała jeszcze Strzałka atakująca Pagona. Teraz mamy z Piotrem taką niepisaną umowę. On puszcza Zygę z łańcucha co drugi dzień. Wiadomo, że jak Zyguś nie jest na łańcuchu, to jest u nas. A wtedy Pagon musi być u siebie na wybiegu.
Dzisiaj był dzień wolności Pagona. Biegał sobie po działce, gdzie chciał.
Od pewnego czasu i nasze kury korzystają ze spacerów. Płotek mają za mały albo talent za wielki? Nie pomogło skrócenie, a nawet prawie wycięcie lotek. One tak i tak przez płot przeskakują.
- Całkiem tak jak ty w młodości. – Z uśmiechem wspomina moje wyczyny lekkoatletyczne moja mama. Fakt, biegało się przez płotki i skakało wzwyż.
- Tylko, żeby im dorównać to musiałabym, z miejsca, wskoczyć na dach trzypiętrowej kamienicy! Jak Supermen jakiś.
Doceniając ich poświęcenie (no, że tak mimo kontuzji, bo te lotki…) i podziwiając ich wytrwałość, doszłyśmy do wniosku, że właściwie można im furtkę na wybieg zostawiać otwartą. Niech sobie łażą, tym bardziej, że przy zamknietej też łażą.
- Może jajka zaczną w końcu znosić jak podziobią trochę zielonego?
Rozmarza się moja mama. Dziwne! Jajek prawie wcale nie je, a ciągle ją ten temat zajmuje. Na zmianę z moim mężem sprawdzają gniazda i meldują sobie nawzajem:
- Dzisiaj było jedno! – albo- Dzisiaj nic. Leniwce jedne!
A z tym zielonym to, u nich na wybiegu, faktycznie problem. Zniknął perz, maliny i najmniejsze zielone źdźbło. Goła ziemia i wygrzebane doły. Obraz księżycowy.
No więc chodzą sobie po działce wszędzie gdzie chcą.
Strzałka pilnuje, żeby pazury trzymały z dala od moich ogródków!
Jak zauważy, że włażą w moje uprawy, to goni je z lekka na nie szczekając. One wtedy uciekają w stronę kurnika kolebocząc się na boki i gdacząc z oburzeniem. I za chwilę znowu wracają. Ta zabawa powtarza się wiele razy w ciągu dnia. Żartujemy, że Strzałka robi kurom lekcje we-fu
Już wcześniej mieliśmy okazję sprawdzić, że Pagona kury nic, a nic nie interesują. Tak jakby ich nie było. Ale na podwórku nie było wtedy i Strzałki. Dzień był deszczowy i wietrzny, a w taką pogodę ona preferuje nasz kominek. Nie ważne dla niej, że kurze pazury rozdrapuję mój rabarbar! O własne wygody dbać trzeba.
Dzisiaj pogoda nadal nieciekawa, ale Strzałka, po namyśle, wyszła na dwór.
Nie minęło wiele czasu, jak mój mąż, wyglądając za psami przez okno krzyknął:
- Kurcze! Pagon poniósł królika.
I wybiegł na dwór.
Bo króliki to jest wielka pasja Pagona. Jak jest poza swoim wybiegiem, to najszybciej można go znaleźć przed ich klatkami. Siedzi i podziwia nasze rudzielce.
Okazało się, że to nie był królik tylko ruda kura. Zadusił ją w swojej paszczy.
Wizja lokalna i świadkowie pozwolili ustalić co następuje:
1. Rudy pies, imieniem Strzałka, bawił się jak zawsze z kurami w lekcję we-fu.
2. Wilczur, imieniem Pagon, odebrał zabawę jako hasło do ataku na kury.
3. Ruda kura, bezimienna, nie okazała należnej czujności.
4. Wilczur z łatwością kurę dopadł, chwycił w pysk, puścił i z lekka zdziwiony, że kura nie ucieka szczeknął w stronę drugiego psa.
5. Rudy pies odszczeknął: “No to masz przegwizdane” i biegusiem pognał na ganek. Ułożył się w pozycji: ja tu od zawsze i ja nic nie wiem.
6. Wilczur, chcąc zatrzeć ślady, poniósł kurę w kwiaty, gdzie pognał za nim wysoki, szczupły mężczyzna, zwany panem Pagona.
7. Wilczur zdobycz porzucił i z podwiniętym ogonem zwiał na swój wybieg.
Wysoka, szczupła kobieta, zwana panią Pagona, obiecuje sobie, że już w końcu zmądrzeje i przestanie być powodem jego problemów.
- On ma wybieg i tam ma siedzieć! Ma budę, żarcie i nie wie co to łańcuch.
Argumentuje mój mąż.
No niby tak, ale on jest tam taki samotny i odizolowany.
LiniSemen