Zwierzaki

Sonia przybiegła do nas zimą.

Sonia w nowym domu

W poniedziałek rano zaczęłam dokarmiać bezpańskiego psa.
Długonogi, szczuplutki, dosyć jasno ubarwiony przebiegał od czasu do czasu w pobliżu naszej działki i tęsknie wył.
Następne złamane psie serduszko rozpaczające po stracie właściciela…

W nocy na dworze mróz powyżej dwudziestu stopni, w dzień niewiele mniej, a on biega i wyje.

Rozum mówi:
- Sama masz już trzy psy bo Zyguś, pies sąsiada, wybrał nas już na stałe. No i dobrze. Zresztą będzie ojcem maluchów mojej Strzałki. Ona właśnie lada chwila zacznie się szczenić. Nie wiadomo ile będzie w miocie… O nowej znajdzie nawet nie myśl! Wystarczy tych co są i co lada moment będą!

Ale serce mówi:
- Tylko go poratuj. Daj mu jeść i pić. Pomóż przetrwać najgorsze chwile zanim znajdzie sobie nowy dom. Nie musisz przecież zaraz go przygarniać.

I drepczę do bramy przez śnieg z miską psiej karmy. Stawiam ją na polnej drodze i czekam.

Kilka chwil wystarcza, żebym zrozumiała jakim szczęściem jest mieć ciepłe pomieszczenie, gdy na dworze mróz przejmujący.
Czekam dalej, ale psa nie widać i nie słychać. Już miałam odejść, a wtem wiejskie psy podwórkowe zaczęły szczekać oznajmiając w ten sposób jego nadejście. I rzeczywiście. Biegnie przez puste zasypane śniegiem pola i wyje. Przystaje na chwilę, wącha i dalej biegnie. Zatrzymał się przy mojej bramie. Od razu trafił do miski i łapczywie zaczął jeść.
Serce ścisnęło mi się z żalu. Jaki on jest chudy! Tam gdzie pies ma brzuch- u niego wklęśnięcie!
Pies zajadał sobie z apetytem, a ja dopatrzyłam się, że to jest suczka. Bardzo młoda suczka. Całkiem ładna.
Ma taki delikatny pyszczek, a oczy- jakby ktoś jej obrysował czarną kredką.
Zjadła. Spojrzała z wdzięcznością i pobiegła dalej.
Po południu znowu wystawiłam miskę, ale biegała obok nie zwracając na nią uwagi.
Następnego ranka z trwogą wypatrywałam za suczką. Bałam się, że nie udało się jej przetrwać 26 stopniowego mrozu.
Hura!
Już z daleka wypatrzyłam ją na tle zasypanych śniegiem łąk.
Pędzę z miską i wiaderkiem z wodą do bramy. Tym razem towarzyszą mi i Strzałka i Zyguś, a Pagon szczeka do nas ze swojego wybiegu. Sunia zatrzymuje się przy bramie i z apetytem zajada. Moje psy spokojnie przyglądają się jej przez bramę. Strzałka nie jest agresywna chociaż zazwyczaj źle reaguje na inne suczki.
Niewiele myśląc, wpuszczam ją na działkę. Wchodzi ufnie. Pozwala obwąchać się moim psom i …

No właśnie, od czwartku mieszka w mieście. Z moim synem i jego dziewczyną. To była całkowicie tylko ich decyzja. Żadnych  manipulacji z mojej strony. Ma na imię Sonia. Piękną czerwoną obroże i smycz. Dwie miski na karmę.  Ustaloną super dietę regenerująco dotuczającą i otacza ją morze miłości.
Posłuszna, kochana, nauczona czystości, umie chodzić na smyczy…
Nie jestem w stanie wymienić wszystkich zalet non stop wymienianych przez nowych właścicieli.
Ale… ale mi to jednak Sonia troszeczkę podpadła.
Wg słów Kamila i Ani, biorąc Sonię mieli zmobilizować się do wcześniejszego wstawania, bo już zwłaszcza mój syn często przesypia południe. A z psem wiadomo- trzeba na spacerek iść rankiem.

A Sonia? No, co Sonia? Pasuje do nich jak ulał! W nocy by spacerowała, a ranki przesypia.
Sonia na panią wybrała sobie Anię i to ona głównie z nią spaceruje, a z Kamilem odpoczywa.

Trafił swój na swojego. I dobrze.
Bardzo dobrze.
Bo najważniejsze, że im razem jest dobrze.

LiniSemen

Podziel się tym wpisem ze znajomymi na:
Tagi:
Dodane przez LiniSemen 2 marca 2011 Zwierzaki

Skomentuj

Spam protection by WP Captcha-Free


Wieś Stany k. Nowej Soli | Sklep z rękodziełem, papierowąwikliną, ekowyrobami